niedziela, 6 grudnia 2015

cel VW

o są przecież zupełnie inne wyroby, zupełnie inne technologie. Poza tym, to jeśli ruszy masowa produkcja samochodów elektrycznych, to nie w Kalifornii, a w Chinach. Na razie to samochody elektryczne są przecież tylko zabawkami dla znudzonych życiem bogaczy. Tu nie chodzi przecież tylko o ich zasięg, ale ile czasu trwa ich ponowne ładowanie i na jak długo starczą oryginalne akumulatory. Jeśli ktoś jeździ samochodem jakieś 100 km dziennie i ma kupę pieniędzy, to żaden problem, jako że i tak wymienia taki osobnik samochód co parę, najwyżej co kilka lat. Ale zwyczajny użytkownik, szczególnie taki jak ja, czyli pokonujący kilka razy w roku trasy po kilka tysięcy kilometrów potrzebuje samochodu, który nie tylko przejedzie co najmniej 500 km bez tankowania czy tez ładowania akumulatorów, ale który można zatankować czy też załadować ponownie jego baterie (akumulatory) w kilka minut. Tymczasem, to obecnie, aby naładować akumulatory w samochodzie elektrycznym, potrzebne jest od 6 do 8 godzin w Europie, a 16 do 20 godzin w USA, gdzie jest niższe napięcie w sieci domowej. W najlepszym przypadku zajmuje taka operacja co najmniej pół godziny, do czego potrzebny jest jednak odpowiedni, drogi sprzęt, kosztujący około 5 tys. złotych (http://www.thechargingpoint.com/beginners-guide.html), przy czym akumulatory szybko ładowane mają z definicji znacznie krótszy żywot. Tak więc samochody elektryczne są wciąż tylko mało Czy Elon Musk próbował już paliwo z "mieszanki elektronów i cząsteczek wody"? Czy wie co się dzieje z cząsteczkami wody w cylindrze magnetycznym z magnesów stałych, gdy wraz z nimi jest dwa razy więcej elektronów niż cząsteczek wody? Czy przypadkiem problem z magazynowaniem energii polega na tym, że jej energii w naturze nie ma, w naturze jest ruch, zatem postępując zgodnie z naturą trzeba stworzyć ruch, czyli tak ułożyć materię w konstrukcję wraz z z sterowaniem i tzw. paliwo, aby pojawił się w urządzeniu ruch nieistniejący w naturze, ale stworzony inżynierią technologii i techniki z wybranych własności natury, np., wody i elektronów. W idei paliwa hydroelektronowego natura protestuje takiemu ułożeniu, aby się go pozbyć, wytwarza ruch, dążąc do zniszczenia układu. I trzeba ten ruch odbierać, podawać dalej poza napęd, "diesel hydroelektronowy". Poza tym infrastrukturę elektroenergetyczną przyszłości należy zaplanować nie pod tylko obciążenie automobilowe, ale pod pozbycie się gazu z kuchni, łazienek i pieców c.o., by w rury i rurki włożyć światłowody. Zatem ma być z wody i elektronów moc i energia. To musi być tylko kwestia pieniędzy. Tak jest w idei hydroelektronowej. Może inżynierom Tesli by się powiodło - stworzenie ruch?

  Nie jest prawdą, że Słońce może dostarczyć tyle elektryczności, której potrzebuje USA przez farmę słoneczną wielkości powierzchni dachów USA. Nawet gdyby to było teoretycznie możliwe, to koszta takiej energii byłyby olbrzymie, jako że ogniwa fotoelektryczne wymagają konserwacji i wymiany, a poza tym, to nie w całych USA jest odpowiednio słoneczny klimat. Poza tym problemem jest złomowanie tych ogniw.
praktyczną zabawką dla milionerów. Mylisz się. Nie trzeba ładować akumulatorów. Można je wymieniać na stacji "benzynowej". Wymiana trwa nawet krócej niż zwykłe tankowanie. Firmy sprzedające samochody elektryczne (mam akurat doświadczenie z Renault Fluence 100% electric) chętnie proponują umowę na określony czas, a nie na ilość przejechanych kilometrów (oczywiście w pewnych rozsądnych granicach). W ten sposób jeździ się praktycznie ile się chce, w domu ładuje się auto prądem (gniazdko należy do tej firmy) a w drodze wymienia się akumulator co ... 130 km. Płaci się ryczałtem. Całkowicie mylisz się co do cen. Biorąc pod uwagę zniżki podatkowe, eksploatacja tych samochodów jest tańsza od tradycyjnych. Rzeczywiście, ze względu na ograniczony zasięg nie dla wszystkich jest to wygodne, ale dla codziennego ruchu miejskiego w promieniu 100 km od aglomeracji to rozwiązanie idealne.
Na kłopotach producentów samochodów z silnikami wysokoprężnymi zyskają więc na razie głównie producenci samochodów z sinikami benzynowymi. A co będzie a kilka czy kilkanaście lat, to tego nikt nie wie. Może po prostu zabraknąć nośników energii i samochody osobowe będą znów, jak 100 lat temu, dostępne tylko dla bogaczy, niezależnie od tego, czy będą to samochody elektryczne czy tez z silnikami spalinowymi czy też nawet parowymi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz